Moje doświadczenia z produktami Sonic Frontiers trwają już prawie 15 lat. Zacząłem od odtwarzacza CD SFCD-1 w 1997, potem były kolejno procesory SFD-2, SFD-2mkII i Procesor 3 z Transportem 3. Źródła cyfrowe tej marki miałem nieprzerwanie do roku do 2004 roku, mając w rękach wszystkie uznane produkty cyfrowe Sonica Frontiersa. Od kilku lat użytkuję też phonostage SF PHONO 1, także moja przygoda z tą już od dawna nie istniejącą hi endową wytwórnią trwa nadal. Choć niestety nie jestem już w posiadaniu żadnego cyfrowego produktu tej marki, czego poprzez sentyment trochę żałuję. Od niedawna, od kiedy mam Berkeley Audio Design DAC Alpha, to Sonic Frontiers P3+T3 przestały być moim niedoścignionym przez innych producentów wzorcem. Wreszcie i inni (aktualni) producenci nauczyli się robić dobre źródła cyfrowego dźwięku, ale wróćmy do tematu Sonica Frontiersa.
Sonic Frontiers Inc, właściciel marki Sonic Frontiers, to kiedyś bła dość duża firma, w zakresie liczby zatrudnionych, generowanych obrotów, a także, a może przede wszystkim w zakresie kreowania referencyjnych standardów Hi End. W branży była jednym z kluczowych producentów specjalizujących się w lampowych urządzeniach.
Firma została założona w 1988 roku przez Chrisa Johnson’a i Johna Sloan’a i zajmowała się dystrybucją szerokiego spektrum podzespołów do amatorskiej (DIY) zabawy w konstruowanie audio. Na początku równolegle Chris pracował także dla IBM jako przedstawiciel handlowy od AS/400. Potem poświęcił się w całości własnej firmie i od 1989 roku zaczął tworzyć także kity do samodzielnego montażu, z których był znany później pod marką Assemblage, przz późniejszą odnogę SF Inc, tj. Parts Connection.
Sukces pojawił się na horyzoncie, kiedy powstał pierwszy wzmacniacz Sonic Frontiers monoblok SFM-75 skonstruowany przez Joe Curcio, właśnie także w formie kitu. Był on sprzedawany w myśl dewizy dostarczania wysokiej jakości za przystępną cenę i szybko stał się hitem, był standardem w ofercie SF przez długi czas jej bytności. Na jego bazie, po niewielkich modyfikacjach, powstał wzmacniacz SFM-75mkII zaprezentowany w Las Vegas na CES w 1991r już jako gotowy produkt SF, a nie kit do montażu. I tak właśnie zaistniała uznana audiofilska marka Sonic Frontiers, później najbardziej znana w zakresie cyfrowych źródeł dźwięku, w których swojego czasu była jedną z 2, może 3 najlepszych na świecie producentów. Chociaż i lampowe wzmacniacze i przedwzmacniacze należały do czołówki światowej, ale one miały już wielu konkurentów, co trudno powiedzieć o źródłach cyfrowych, które od SF były innowacyjne i w swoim czasie miały przewagę nad wszystkimi.
Później pojawiły się kolejne urządzenia; wzmacniacz SFS-50, przedwzmacniacz SFL-1, pojawiła się nowa linia wzmacniaczy SFS-40, SFS-80 i SFM-160.
W 1991 roku wiceprezesem firmy od marketingu został Chris Jansen, przyjaciel ze studiów na Uniwersytecie w Toronto założyciela SF Chrisa Johnsona, który był prezesem. I tak od tamtej pory dwóch Chrisów prowadziło ten high endowy biznes – Sonic Frontiers Inc – którego byli jedynymi udziałowcami.
Chris Jansen i Chris Johnson – właściciele SF Inc.
Brązowa siedziba SF Inc , tak wyglądała w 1997 r, miała ok. 2000mkw powierzchni, mieściła 65 pracowników i była oddalona o 20min drogi od Toronto.
W 1993 roku powstał przedwzmacniacz SFL-2 (nawet był w moim posiadaniu przez 2 lata), który podbił rynek USA, podwójnie będąc klasyfikowanym przez Stereophile, w kasie A i jako rekomendowany komponent.
To był także czas podjęcia próby stworzenia idealnego źródła cyfrowego dźwięku, bo owocześni konkurencji, jakim byli Mark Levinson, Krell, Wadia i Theta, mieli w swojej ofercie uznane, referencyjne przetworniki i odtwarzacze CD.
Stanięcie, od zera, z nimi w szranki było trudne, więc Chris Johnson zaprzągł do pomocy topową pomoc inżynierską od Ultra Analog. Wówczas właśnie stworzyli genialny procesor SFD-2, który bezwzględnie w 1993 roku był najlepiej brzmiącym źródłem cyfrowym. Ponownie klasa A w Stereophile.
Przetwornik Sonic Frontiers SFD-2
Na pokładzie SFD-2 były 2 lampy Sovtek 6922 i po raz pierwszy użyte w tym właśnie urządzeniu układ wejściowy Ultra Analog AES20 i para przetworników Ultra Analog D20400A. To właśnie dzięki tym kościom ten procesor był najlepszy i jeszcze połączony z lampami na wyjściu, nie miał sobie równych. Nie było wtedy lepszych przetworników niż Ultra Analog, które kryły wewnątrz także elementy dyskretne zalane czarnym plastikiem i tak tworzyły dużą kość ze złotą naklejką Ultra Analog. W rzeczywistości nie był to scalak, ale właśnie autorski układ, w którym były inne scalaki i elementy dyskretne, zalane tworzywem, który wyglądał podobnie do obecnych procesorów komputerowych.
W SFD-2 nie było też żadnych kompromisów jeśli chodzi o podzespoły, płyta główna była nafaszerowana kondensatorami Multi Cup’a i Solena, na panelu tylnym mieliśmy wejścia cyfrowe ST Glass, koaksjalne i AES EBU. Nie było wówczas tandetnych złącz toslink, bo nie były jeszcze w powszechnym użyciu. W tamtych czasach najlepsze połączenie zapewniał ST glass, ale był dostępny tylko w referencyjnych urządzeniach. Było też wyjście cyfrowe RCA. Na wyjściu analogowym były XLR i RCA z gniazdami Cardasa. Zasilanie zostało zintegrowane w obudowie i tworzyły ją 2, dość duże konwencjonalne transformatory, oddzielone ekranami od innych części toru. Wejścia cyfrowe były przełączane mechanicznie za pośrednictwem hebelka, co było niezawodnym rozwiązaniem w porównaniu z mikroprzełącznikami i dotykowymi przełącznikami.
Przetwornik Sonic Frontiers SFD-2, tylny panel
SFD-2 to, szczerze, było prawdziwie inżynierskie dzieło sztuki, nie tylko ze względu na design, jakość wykonania obudowy, użyte podzespoły, ale przede wszystkim dźwięk. To był prawdziwy analog, bogaty w harmoniczne, pełny i barwny dźwięk, wyśmienita głębia. Do dziś trudny do pobicia przez wiele uznanych konstrukcji. Używałem tego przetwornika przez 2 lata i zamieniłem go na wersję mkII z HDCD na pokładzie (SFD-2mkII), ale szczerze powiem, że na zwykłych płytach, bez HDCD, lepiej brzmiał poprzedni SFD-2. Miał ważną cechę, bo na wyjściu zamiast standardowych 2V miał ponad 4V co bardzo dobrze współgrało z lampowymi wzmacniaczami, które lubiły być dobrze wysterowane. Myślę, że m.in. właśnie to wysokie wysterowanie na wejściu wzmacniaczy lampowych zapewniało taki wspaniały dźwięk – pełen siły i głęboki (z ang. powerful). Głównie ze względu, że lampowce na wejściu miały pseudo pasywną regulację wzmocnienia, opartą na potencjometrach. Obecnie SFD-2, choć trudno dostępny, to trafia się w USA za na prawdę przyzwoite pieniądze (900-1100$) i jak bym nie miał innych urządzeń, to chętnie bym wrócił do tego przetwornika. Bez wstydu można go porównywać do najlepszych obecnych produktów i daję głowę, że zagra lepiej od wielu klocków, które obecnie są sprzedawane za 20000zł i więcej. A za tysiąc dolarów nie można na pewno dostać niczego co brzmi porównywalnie.
Wracając do tematu SF inc, po strategicznej dyskusji pomiędzy oboma Chrisami powołany został oddział Anthem, oferujący bardziej budżetowe produkty dla audiofilów. To była strategiczna decyzja, aby zdywersyfikować produkcje i nie skupiać się wyłącznie drogim sprzęcie Hi Endowym. Po tej decyzji Sonic Frontiers pozostał lampowym sprzętem stereo w obszarze Hi Endu, a Anthem podchodził do zagadnienia bardziej budżetowo, początkowo działając też tylko obszarze stereo, a później wchodząc stopniowo w kino domowe.
Kompletny system Anthem’a wraz z odpowiednimi kolumnami i okablowaniem można było wówczas zdobyć mieszcząc się w cenie 5000$, czyli jak na warunki północno-amerykańskie, nie było to dużo.
Obaj wspólnicy porównywali duet Anthem / Sonic Frontiers do Toyoty i Lexusa.
W tym czasie SF wprowadził kilka nowych produktów, linię wzmacniaczy,
Power 1, Power 2 i Power 3 oraz przedwzmacniaczy Line 1 , Line 2, Line 3.
Wówczas wprowadzono też niesamowity i piękny, okrągły metalowy pilot, który sterował droższymi urządzeniami SF premampem Line 2 i 3 oraz później Procesorem 3.
Metalowe, designerskie i piękne piloty od Line 2, Line 3 oraz Procesora 3
Pojawiły się w tamtym czasie nowe procesory cyfrowe SFD-1mkII z jedną kością Ultra Analog, oraz up-gradowany SDF-2 z rozszerzeniem mkII, gdzie dodano dekoder HDCD oraz zmieniono kość na wejściu stosując nowy anty jitter od Ultra Anlog – AES21, zamiast poprzedniego AES20 z modelu SFD-2.
Przełączniki hebelkowe z SFD-2 zastąpiono przełącznikami dotykowymi na przekaźnikach.
Procesor SFD-2mkII użytkowałem przez rok, jako kolejny klocek od SF, zastępując nim użytkowanego przez 2 lata poprzednika tj. SFD-2. Był w moim posiadaniu do września 2001 roku, pamiętam tą datę dokładnie (był September 11)
Mariaż lamp, kości Ultra Analog z dekoderem HDCD (Pacific Microsonics PMD-100) w wydaniu SFD-2mkII to był mariaż wybitny. Chociaż jak wspomniałem wcześniej, zwykłe płyty nagrane bez HDCD to wolałem na starszym modelu SFD-2, który miał bardziej dosłowne i dynamiczniejsze brzmienie, bo wersja mkII była bardziej delikatna, aksamitna brzmieniowo, grała ciszej i jakby mniej dynamicznie. Tak było przynajmniej na lampowym wzmacniaczu Unison Research Simply 845, który miał sporą moc 24W, ale mimo to wołał być wysterowany 4V na wyjściu ze starszego procesora. Prawdopodobnie mkII miał trochę czystsze brzmienie, bardziej jedwabiste od starszego SFD-2, ale dynamicznie wypadał na pewno słabiej. Chociaż na HDCD, wiadomo – przepaść, mkII górował, jak urządzenie z innej półki.
Przetwornik Sonic Frontiers SFD-2mkII z HDCD na pokładzie
Tylny panel Sonic Frontiers SFD-2mkII, gdzie przybyło złącze toslink i BNC
Wnętrze przetwornika Sonic Frontiers SFD-2mkII
Po procesorach z serii SFD-2 pojawiły się najbardziej utalentowany i bezwzględnie najlepszy Procesor 3 oraz odtwarzacz CD zintegrowany SFCD-1 (mniej udany), a po nim dedykowany do Procesora 3, specjalny Transport 3, z kosmiczną śluzą (niektórzy nazywali to okiem) i magnetycznym obciążnikiem, zamiast tradycyjnej szuflady na CD. Recenzja i opis zestawu P3 + T3 jest w oddzielnej zakładce na moim portalu.
Jeśli chodzi o mechanikę odtwarzacza SFCD-1 oraz Transportu 3, to przysparzały one niestety wiele problemów. Usterki mechanizmu CD od Philipsa zastosowanego w SFCD-1 po prostu były nagminne, często też się zawieszał ten odtwarzacz. Bywało, że miałem go dosyć. Brzmieniowo był OK, ale mechanicznie poniżej krytyki.
Transport 3, natomiast, miał problemy wieku dziecięcego właśnie ze wspomnianą śluzą, która się często blokowa i psuła, co doprowadziło do zmiany dostawcy tej części przez SF. Później nowszy, szwajcarski mechanizm śluzy pracował poprawnie i wydawał mniej tandetnego hałasu, niż w pierwszych egzemplarzach z początku produkcji. Ja osobiście nie miałem problemów z mechaniką T3, w przeciwieństwie do odtwarzacza SFCD-1, z którego szybko przesiadłem się na przetwornik SFD-2 i transport Wadii z napędem odwróconego talerzyka od Pioneera, to był bardzo niezawodny mechanizm. Połączenie cyfrowym ST glass zapewniało świetny efekt, choć najpierw stosowałem cyfrowy XLO Signature, zanim nie odkryłem, że dla tamtego systemu ST glass to było to.
W tym czasie, równolegle do wspomnianych urządzeń, wprowadzono też znany i wysoko oceniany phonostahe PHONO 1, obecnie nadal użytkowany przeze mnie.
Rozwój SF był dynamiczny, a paleta produktów coraz szersza i wszystko wyglądało cudownie. Miały pojawić się także tańsze Procesory 1 oraz 2, ale już nie zdążyły….. Ale o tym dalej.
Równolegle oprócz brandu Sonic Frontiers (Hi End), Anthem (budżetowe propozycje w tamtym czasie), firma rozwijała dział The Parts Connection dla hobbystów, pasjonatów DIY. Gdzie można było nabyć podzespoły, części do up-grade, obudowy, jak i gotowe kity sprzedawane pod brandem Assemblage. Właśnie kity przetworników DAC-1, DAC-1.5 i DAC–2 były bardzo dobrze przyjmowane przez audiofilów konstruktorów, a do tego były naprawdę tanie (ok. 400-600$). Nawet sprowadzane do Polski wychodziły tanio. Testował je też Stereophile, mimo że były to tanie kity.
Przetwornik C/A Assembage DAC-1
Linia produkcyjna Anthem CD-1
W siedzibie Parts Connection, być może u tych właśnie ludzi dokonywałeś kiedyś zakupów
Parts Connection sprzedawał także w formie kitu, za 499$ przedwzmacniacz topologicznie identyczny z uznanym SFL-1 Sonica Frontiersa. Kilka razy sam robiłem zakupy w Parts Connection, kupując markowe rezystory i kondensatory oraz inne części do budowy kolumn i ich zwrotnic. Można też było kupić dobre lampy do up-grade posiadanych urządzeń, także zakres był szeroki i przyjazny hobbystom.
I tak wszystko świetnie działało, z poziomu obserwacji audiofila/klienta SF, który mógł planować kolejne up-grade od SF, bo całość zachowywała ciągłość. Były trzy główne, wydaje się logiczne, filary biznesu Sonic Frontiers Inc.
W końcu 2001 roku jednak Sonic Frontiers, jako marka „zbankrutował”, a właściciel marki spółka SF Inc został przejęty przez Paradigma, który wykreślił brand SF. Lampowe urządzenia nie były tym czym Paradigm chciał się zajmować, postrzegając wówczas kino domowe jako asortyment, na którym więcej zarobi i skupił się na rozwoju marki Anthem, która nadal istnieje i ma się nie najgorzej. Niestety SF, jak i kilka znakomitych firm Hi Endu, stał się ofiarą zmiany trendu w okolicy roku 2000, kiedy to przetrwali naprawdę silni. Silni nie znaczy, że to ci którzy robili najlepsze rzeczy, ale którzy mieli zaplecze kapitałowe i mogli przez kilka lat być w stanie przerzucić się na kino domowe, albo przetrwać histerię kina domowego, w którym wówczas wielu widziało jedyną przyszłość systemów do odtwarzania muzyki. Pamiętam firmę Genesis, kiedyś robiła najlepsze kolumny, firmę Pacific Microsonics, twórcę HDCD i najlepszego na świecie studyjnego przetwornika a/c c/a Model Two, a także kilka firm których logo nadal istnieje, ale zostały przejęte przez inne korporacje skupiające kilka marek i z dawnymi produktami i krajami pochodzenia nie mają często nic wspólnego. Problemy miała też „Królowa cyfry” Wadia i król wzmacniaczy Mark Levinson i zniknęli z rynku, potem się odrodzili co prawda w innej konfiguracji. I tak jak Wadia robi obecnie nadal cyfrowe urządzenia, to Levinsona to widuję tylko w Lexusach jako radia samochodowe, albo na ogłoszeniach ze starym sprzętem, ale nie są już tak cenione jak kiedyś.
Po upadku SF, jeszcze działał Parts Connection (PC), w którym można było przez dłuższy czas kupować up-grade do produktów Sonica, w tym np. wariant mkIII do SFD-2, gdzie pracował bardzo rzadki 24bitowy filtr HDCD PMD-200 Pacific Microsonics oraz przetworniki Burr Browna obsługujące rozdzielczość 24/96. Znam osobę, która miała taki przetwornik SFD-2mkIII i twierdzi, że jest on lepszy od combo P3+T3.
Do wyczerpania zapasów, PC sprzedawał też kity Assemblage. W końcu Parts Connection przepoczwarzył się w PartsConneXion i nie ponosi odpowiedzialności za poprzednią działalność Parts Connection oraz nie oferuje up-gradów do Sonica (To oficjalnie, ale jak się zagada, to potrafią pomóc, choć nie jest to już taka atrakcyjna i wyrafinowana oferta jak 10 lat temu).
Na zakończenie tej części, ponieważ byłem osobiście w posiadaniu 6 różnych urządzeń Sonic Frontiers, w okresie 15 lat, a one niestety mimo wyśmienitych właściwości sonicznych, potrafiły technicznie zawodzić, co miało miejsce często już po likwidacji marki SF, to muszę powiedzieć o osobistych kontaktach z Chrisem Johnsonem (mailowych i telefonicznym), który jest zawsze pomocny w kontekście SF. Zawsze szybko odpisuje na maile i stara się pomóc w naprawie urządzeń, podsyła podpowiedzi i sugestie co może być przyczyną i jak pomóc i gdzie czego szukać. Można nawet wysłać do naprawy sprzęt, jak ktoś się zdecyduje, bo mają tam kogoś kto się tym zajmuje.
Nawet niedawno miałem problem z SF PHONO ONE i to samo, od razu odpisał, podesłał schemat naprawczy i podpowiedzi gdzie szukać problemu. Jest to bardzo miłe i wspaniała postawa, po 10 latach od kiedy nie ma SF, a z jej prezesem możesz się porozumieć. Widać, iż prowadził ten biznes z pasji, dlatego urządzenia SF były najlepsze w swoim czasie i wcale nie najdroższe.
Interesują cię może także pasożyty ?
Koniecznie odwiedź Encyklopedię Pasożytów
www.pasozyty.org.pl