ta recenzja powstała w 2020 roku
opuścił kolekcje
Sonic Frontiers SFD2 mkII DAC
Jest to DAC marki Sonic Frontiers sprzed ok 25lat, który kiedyś był w moim posiadaniu (pierwszy raz w 1999/2000) i jest także obecnie, kiedy trafił po 20 latach, gdyż koniecznie chciałem porównać to co zapamiętałem z tamtych lat z tym jak to oceniam dzisiaj. A SF DAC jest benchmarkiem jednego z najlepszych produktów cyfrowych vintage, których jakość dość trudno i obecnie prześcignąć na 16 bitach. DAC został zakwalifikowany do klasy A w Stereophile, a jego konkurentem był tylko najdroższy DAC Marka Levinsona No 30.5 także oparty o Ultra Analog i filtr HDCD. Sonic ma duże, ale ogólnie dość delikatne brzmienie (nieco szczupłe na niskich częstotliwościach) i niski poziom wyjścia na RCA, wymagający dobrego preampu, aby wysterować wzmacniacz, ale inne aspekty RED BOOK są trudne do pobicia; jak przestrzeń – prawdziwa detaliczność umiejscowiona w głębokiej przestrzeni, analogowość, obecność, jedwabistość, delikatność, anielskie wokale i wiele innych atrakcji.
Wnętrze układu D20400A.
SF jest to oczywiście DAC z oversamplingiem, a nie w trybie NOS, czyli na przełomie średnich i wysokich tonów ma nieco artefaktów odbieranych jako chrypka lub dzwonienie w uszach zauważalne na niektórych wokalach. Spektakularne (szczególnie jak na tak stary produkt z 1995r) jest odwzorowanie przestrzeni i namacalności, które jest lepsze od konkurencyjnych Clase DAC 1 czy EAD DSP 7000mk3 lub Marka Levinsona z tamtej epoki czyli DAC No 30 (bo DAC No 30.5 został już poprawiony i może konkurować z SFD2mkII i Processor 3 lub nawet je przewyższa). Dlatego nawet współcześnie muzyka klasyczna brzmi na DACu SF spektakularnie i z wielkim rozmachem. SFD2mkII z transportem ST glass posiada porównywalny poziom jakości co Processor 3 tej samej marki, który dopiero po zastosowaniu wejścia firmowego I2S i specjalnego transportu wzbija się wyżej SFD2mk2, ale nie jest to przeskok. Ten DAC najlepsze brzmienie uzyskuje na wejściu ST glass z dobrego transportu CD. Trudno jednak obecnie o źródło cyfrowe w tym standardzie na wyjściu, szczególnie jak ktoś odtwarza muzykę z komputera. Interfejs USB M2Tech HiFace EVO miał takie wyjście, ale jest to produkt dość leciwy i odbiega jakością od nowszych interfejsów na rynku jak Gustard U16, czy Singxer.
Bezpośrednie porównanie z aktualnym Audio Note Kits DAC 4.1 Ultimate (duże toroidalne transformatory między stopniowe z modelu DAC 5) pokazało, że oba DACki są podobnej klasy, ale mają istotne różnice soniczne. Jeśli chodzi o scalaki przetworników, to ANK używa starego AD1865, który posiada wewnętrzną rozdzielczość 18 bitów, a SF ma podwójny Ultra Analog, który ma architekturę 20bitów. Oba DACki mają 2 lampy na wyjściu. DAC ANK pracuje w trybie NOS, bez oversamplingu, a SF ma filtr cyfrowy HDCD – PMD100 i 8x oversampling. Ten oversampling słychać w SF jako lekką chrypkę na przełomie górnego środka i sopranów oraz na niektórych wolakach, a ANK brzmi bardziej gładko bez chrypki i artefaktów na wysokich tonach. Filtr HDCD ma tę wadę, że dobrze słychać na nim tylko płyty nagrane w HDCD, inne brzmią często mało dynamicznie niestety i szczupło. Wokale, szczególnie żeńskie są nieco lepsze w ANK i większe, bardziej jak na żywo i ludzkie oraz gładkie w porównaniu z SF. Jednak przestrzeń i detal oraz rozmach w SF są daleko lepsze niż w ANK, a muzyka klasyczna, szczególnie symfoniczna brzmi zdecydowanie lepiej niż z Audio Note, mimo upływu 25 lat kiedy powstała konstrukcja SF. Takiej naturalności i swobody oraz lekkości w kreowaniu muzyki klasycznej trudno szukać we współczesnych konstrukcjach DACów, nawet tych z drabinkowymi przetwornikami R2R, a tym bardziej delta-sigma, które tylko udają, że grają muzykę. SFD2mk2 jest też dokładniejszy od DAC 4.1, który ma mniej precyzyjne źródła pozorne i gra jakby większymi plamami dźwięku, a głębia nie jest przesadnie rozbudowana. Właśnie głębia i detal to najsłabsze punkty DACów AN i ANK, nawet wymiana kondensatorów sprzęgających oraz lamp, nie jest w stanie tego skorygować aby tego nie zauważyć.
Większość oferowanych obecnie nowych, markowych DAC na rynku w przedziale cen rozpoczynającym się w kwocie za jaką można kupić na rynku wtórnym używany SF (ok 6500-7000zł obecnie), do powiedzmy 15000zł będzie jednak brzmieć zwykle słabiej od SFD2mk2. Przykładowo AudioGD Master 7, który opisuję w innej zakładce i który używany kosztuje porównywalnie do SF, a nowy kosztował ok 12000zł, nie ma z SFD2mk2 szans, w większości obszarów brzmienia. W końcu ćwierć wieku temu przetworniki SF były najlepsze na świecie.
Poniżej tłumaczenie (tłumacz Google) recenzji ze Stereophile z 1995 roku
Robert Harley pisał o SFD-2 Mk.II w marcu 1995 r. (Tom 18 nr 3):
Kiedy po raz pierwszy zrecenzowałem Sonic Frontiers SFD-2 w Stereophile z grudnia 1993 r. (Tom 16 nr 12), byłem zaskoczony jakością dźwięku tego procesora rurowego. Niezwykły był nie tyle fakt, że SFD-2 był prekursorem najnowocześniejszego odtwarzania cyfrowego (przypis 1), ale że kosztował 4695 USD. Tak, to wciąż jest drogie, ale SFD-2 okazał się okazją w porównaniu z procesorami kosztującymi dobrze pięć liczb.
Sonic Frontiers zaktualizował i zaktualizował SFD-2, nadając mu oznaczenie „Mk.II”. Nowszy model ma wiele drobnych udoskonaleń, które były nieustannie wprowadzane podczas produkcji oryginalnego SFD-2, wraz z kilkoma ważnymi zmianami, z których najważniejszą jest zastąpienie układu filtra NPC oryginału przez High Definition Compatible Digital (HDCD ) układ dekodujący / filtrujący, zwany PMD100. (Zgaduję, że „PMD” oznacza „Pacific Microsonics Decoder”). Układ HDCD w próbce testowej pochodzi z drugiego uruchomienia prototypu.
SFD-2 Mk.II sprzedaje za 5295 USD – wzrost o 600 USD. Właściciele SFD-2 mogą dokonać aktualizacji do płytki cyfrowej zawierającej układ dekodera HDCD – ma ten sam rozmiar i konfigurację (28-stykowy mikroprzełącznik DIP), co układ filtra NPC, który zastępuje – za 1200 USD. W zależności od rocznika, istniejące SFD-2 będą zawierać wszystkie, niektóre lub żadne z udoskonaleń etapu analogowego.
SFD-2 otrzymał funkcjonalną i kosmetyczną metamorfozę w wersji Mk.II. Po pierwsze, małe przełączniki na przednim panelu – do których sprzeciwiłem się w mojej pierwszej recenzji – zostały zastąpione przyciskami. Zamiast wybierać wejście cyfrowe za pomocą przełącznika, przycisk przewija pięć wejść urządzenia. Przełącznik zasilania (oznaczony jako „Standby”) i odwrócenie polaryzacji również korzystają z przycisków, dzięki czemu panel przedni jest czystszy i bardziej opływowy. Inne udoskonalenia obejmują grubszą płytę czołową na panelu przednim (teraz bez śrub) i cięższą górną pokrywę (14 zamiast stali o grubości 16) z tłumieniem masy i bardziej trwałą powłoką proszkową. Dodano dwa wejścia cyfrowe, co daje Mk.II łącznie pięć: AES / EBU, RCA, BNC, TosLink i optyczny typu ST. Na koniec dodatkowa dioda LED oznaczona „HDCD”
Analogowy stopień wyjściowy korzysta z nowego układu, który podobno zmniejsza THD, IMD i przesłuch. Większe wyjściowe kondensatory sprzęgające obniżyły impedancję wyjściową przy niskich częstotliwościach ponad trzykrotnie [ wysoka impedancja wyjściowa wywołała wstydliwy bas z niektórymi przedwzmacniaczami – Ed. ], a kondensatory teflonowe omijają teraz nasadki wyjściowe. Cztery krytyczne oporniki zostały zaktualizowane z marki Holco do najnowocześniejszych typów Vishay.
Po stronie cyfrowej cyfrowa płytka drukowana została przeprojektowana w celu obniżenia jittera. Odbiornik wejściowy UltraAnalog AES21 w Mk.II został specjalnie wybrany do niskich jittera, a Mk.II wykorzystuje nowe szerokopasmowe transformatory impulsowe UltraAnalog.
Odsłuch:
Zacząłem od płyt niekodowanych w HDCD, aby poczuć, jak brzmiał Mk.II w stosunku do oryginalnego urządzenia. Zaledwie kilka sekund po pierwszym utworze muzycznym wiedziałem, że to bardzo różniące się brzmieniem urządzenie od oryginału – nie brzmiało to jak bardziej wyrafinowana wersja oryginalnego SFD-2, ale jak zupełnie inny procesor.
Najbardziej znaczącą różnicą była ogólna perspektywa Mk.II. Tam, gdzie SFD-2 był skierowany do przodu w środku, Mk.II został wyluzowany. W rzeczywistości cała prezentacja była zrelaksowana, bardziej odległa, mniej natychmiastowa. Terminowość SFD-2 była odpowiedzialnością i była moją główną krytyką jednostki w pierwszym przeglądzie. Choć czyste i pozbawione ziarna, przednie środkowe dźwięki sprawiły, że oryginalny SFD-2 brzmiał mniej wyrafinowany i wyrafinowany – prawie tak, jakby był zbyt chętny, aby zrobić wrażenie (przypis 2).
Wydawało się, że Mk.II poszedł w przeciwnym kierunku, z bardzo daleką prezentacją – obrazy istniały bardziej za kolumnami niż przed nimi. Jeśli SFD-2 umieścić mnie w rzędzie B, Mk.II umieścić mnie w wierszu T. wolałem interpretację Mk.II, ale SFD-2 właścicieli, którzy uzupełnili swoje systemy wokół forwardness procesora może znaleźć Mk.II zbyt wyluzowany.
Wraz z tą łatwiejszą perspektywą pojawiła się zadziwiająca rozdzielczość głębi sceny dźwiękowej. W rzeczywistości Mk.II miał najgłębszą, najlepiej zdefiniowaną, najbardziej przestronną scenę dźwiękową, jaką słyszałem z procesora cyfrowego. Jednostka rozdzielała warstwy na warstwy przestrzeni, które wydawały się cofać w nieskończoność. Powietrze między obrazami było bardziej namacalne, z prawdziwym poczuciem odległości między wykonawcami. O ile SFD-2 znajdował się na scenie dźwiękowej, Mk.II spowodował ogromną poprawę rozdzielczości informacji przestrzennej. Ostrość obrazu była mocniejsza, z ostrzejszymi konturami. Co więcej, scena dźwiękowa miała większą przezroczystość niż SFD-2, z „bardziej czarnym” tłem. Różnica w scenie dźwiękowej była bardzo podobna do tego, co słyszę, kiedy umieszczam Sonic Frontiers UltraJitterbug między transportem a procesorem.
Tekstury były zauważalnie gładsze i bardziej naturalne, pozbawione krawędzi i syntetycznego charakteru związanego z odtwarzaniem cyfrowym. Masowane skrzypce były słodsze i gładsze, ale jednocześnie znacznie lepiej rozdzielone. Sekcja strun brzmiała bardziej jak kilka instrumentów, a mniej jak zhomogenizowana jednostka.
Bas był nieco lepiej zdefiniowany i mocniejszy w Mk.II. Skok został lepiej rozwiązany i mogłem usłyszeć więcej szczegółów wewnętrznych. Ogólny balans basów, autorytet i waga basu Mk.II były porównywalne z SFD-2.
Najbardziej znacząca poprawa dotyczyła jednak rozdzielczości drobnych detali muzycznych Mk.II i zdolności oddzielania poszczególnych linii instrumentalnych od całości. Dźwięk składał się bardziej z oddzielnych bytów niż z wariacji na jednym materiale dźwiękowym. Szczegóły niskiego poziomu, o których tylko wspomniał SFD-2, zostały w pełni rozwiązane przez Mk.II. Ta jakość naprawdę trafiła do jednego z moich ulubionych nagrań, orkiestry Franka Zappy The Yellow Shark (Barking Pumpkin R2 71600). Mk.II ujawnił o wiele więcej tego, co robił każdy instrument, że było to prawie jak usłyszenie muzyki po raz pierwszy. Tak złożona muzyka orkiestrowa naprawdę skorzystała z wysokiej mocy rozdzielczej Mk.II.
Mimo że SFD-2 Mk.II był oszałamiający na zwykłych płytach CD (tych, które nie są zakodowane w HDCD), nie byłem przygotowany na to, co miałem usłyszeć przy kodowaniu i dekodowaniu pełnego HDCD. Odtwarzanie garści płyt Reference Recordings wykonanych w procesie HDCD było niczym więcej niż dźwiękową i muzyczną rewelacją. Zapomnij o starej analog vs cyfrowej debaty; z kodowaniem i dekodowaniem HDCD, cyfrowe wygrywa w każdym dziale – bez wysiłku. HDCD nie wprowadził niewielkiej poprawy do tego, co było już wspaniałym dźwiękiem, ale wziął najnowocześniejszy procesor i podniósł go o rząd wielkości.
Jedną rzeczą, którą usłyszałem z HDCD, której nigdy nie czerpałem z konwencjonalnej cyfrowej, była całkowita indywidualizacja oddzielnych linii muzycznych. Mogłem usłyszeć każdy instrument jako oddzielną całość, a nie tylko dźwięk zanurzony w ciągłym materiale. Na przykład, możesz usłyszeć, jak dęby drewniane odtwarzają powtarzającą się postać bardzo cicho podczas cichego przejścia, tylko po to, aby zniknęły, gdy reszta orkiestry wróci. Dzięki Mk.II nadal byłem w stanie wyraźnie słyszeć, bez wysiłku , drewniane wiatry pod znacznie głośniejszym mosiądzem i strunami – były idealnie i naturalnie rozdzielone. Fortepian solo okazał się dobrym przykładem: nuty lewej i prawej ręki nie zlewały się w jeden dźwięk, ale zachowały swoją odrębną tożsamość – tak jak w przypadku muzyki na żywo. Na każdej płycie HDCD, którą odtwarzałem, byłem zaskoczony, jak muzyka ma naturalną i niewymuszoną rozdzielczość.
Zauważyłem, że słucham na niższych poziomach odtwarzania z HDCD – nie czułem potrzeby zwiększania poziomu, aby usłyszeć więcej muzycznych szczegółów. Wszystko zostało pięknie rozwiązane na każdym poziomie odtwarzania. Ta różnica może wydawać się niewielka, ale konsekwencje muzyczne były głębokie. Kiedy cała muzyka była tam przede mną bez moich prób jej rozwiązania, poczułem znacznie większe poczucie swobody i zaangażowania. Byłem przytłoczony ogromną ilością muzyki przed sobą – było to wzruszające i porywające doświadczenie. Nie mogę przecenić, jak ważna była ta jakość dla muzycznych wrażeń.
Z płytami zakodowanymi w HDCD odtwarzanymi przez Mk.II, muzyka wydawała się być nagrana w większej sali. Wrażenie to powstało dzięki większej rozdzielczości sygnałów przestrzennych HDCD. Ta rozdzielczość była tak duża, że z niektórymi fragmentami byłem w stanie usłyszeć pierwsze odbicia od ścian jako dyskretne byty, z czasem odbicia stawały się coraz bardziej rozproszone. Wszystkie inne cyfrowe raczej łączą odbicia z materiałem muzycznym, niż pozwalają mi słyszeć je jako osobne zdarzenia. Co więcej, wrażenie powietrza otaczającego obrazy było znacznie większe, bardziej przejrzyste, bardziej „namacalne” dzięki HDCD. Zniknęła płaska, syntetyczna sterylna wycinanka z kartonu, która charakteryzowała nawet najlepszy cyfrowy do tej pory. Rezultatem była znacznie bardziej realistyczna prezentacja.
Scena dźwiękowa miała otwartość w górze, co sprawiało wrażenie nieograniczonego rozszerzenia. Przekonałem się, że wszystkie poprzednie wersje cyfrowe mają rodzaj zamkniętej jakości w stosunku do taśmy LP lub master. Nie chodziło o to, że wysokie tony zabrzmiały na konwencjonalnych płytach CD, ale o to, że brakowało poczucia powietrznego „nad” muzyką. Wyglądało na to, że HDCD przywraca brakujące rozszerzenie.
Następnie HDCD zapewnił znacznie bardziej realistyczne przedstawienie brzmienia instrumentalnego. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem talerze na wspaniałym The Oxnard Sessions Mike’a Garsona , Tom drugi (Reference RR-53CD), uderzyło mnie, że nigdy nie słyszałem tak wysokich reprodukcji z cyfrowej. Metaliczna krawędź, która tak często nakłada górę, po prostu nie istniała w przypadku HDCD. Zamiast tego, że energia wysokich tonów jest agresywna i powoduje, że moje uszy chcą się zamknąć, była gładka, bogata, ciepła i pełna charakteru. Znakomite renderowanie wysokich tonów HDCD przyniosło wyraźną ulgę syntetycznemu brzmieniu wysokich tonów, do którego zostaliśmy przywiązani w ciągu ostatniej dekady płyty kompaktowej.
Tak jak góra była wolna od krawędzi i zboża, średnie były cudownie płynne i czyste. Zadziwiający był wyczuwalny realizm instrumentów i głosów. Nieraz, słuchając z zamkniętymi oczami, byłem fizycznie zaskoczony wejściem na instrument, tak realne było oddawanie barwy. Tę jakość przypisuję brakowi olśnienia i twardości, oszałamiającej czystości harmonicznych oraz doskonałej rozdzielczości wewnętrznych szczegółów brzmieniowych. Ten brak olśnienia był szczególnie widoczny na fortepianie Mike’a Garsona: po raz pierwszy w wersji cyfrowej faktura fortepianu nie została pokryta szklistym odblaskiem podczas przejściowych ataków wyższych dźwięków.
Wreszcie, dyski zakodowane w HDCD odtwarzane przez SFD-2 Mk.II miały niewiarygodny kontrast dynamiczny. Płyty HDCD Keitha Johnsona na Reference są dynamiczne, ale z dekoderem HDCD okno dynamiczne zostało otwarte znacznie szerzej. Musisz ustawić ostrożność przy ustawianiu poziomu, jeśli muzyka zaczyna się cicho – głośniejsze fragmenty sprawią, że zaczniesz regulować głośność. Na przykład różnica między cichym początkiem a szczytami „Festival Day in Seville” z Trittico (Reference RR-52CD), a także na płycie samplera HDCD, wydawała się szersza w przypadku dekodowania HDCD.
Ten szeroki kontrast dynamiczny został wzmocniony przez zdolność muzyki do zachowania spójności i namacalności na bardzo niskich poziomach, a także przez brak krzepnięcia i stwardnienia dźwięku podczas głośnych i skomplikowanych fragmentów muzycznych. Dźwięk miał dynamiczną swobodę, brak wysiłku i cudowną łatwość, jakiej nigdy nie słyszałem w przypadku dźwięku cyfrowego lub analogowego.
Być może najlepszym dowodem na jakość dźwięku HDCD jest odczucie, które otrzymałem po zabraniu. Po tym, jak spędziliśmy z żoną około 45 minut słuchając The Oxnard Sessions w pełnym brzmieniu HDCD przez SFD-2 Mk.II, przełączyłem się na inny dobry procesor, który nie ma HDCD – bez mówienia jej, co robię. Jeszcze zanim wróciłem na miejsce do słuchania, była przerażona tym, jak zniknęła magia, całkowite hipnotyzujące zaangażowanie w muzykę. Dla porównania niezakodowana prezentacja HDCD była płaska, syntetyczna i sterylna.
Bez wątpienia HDCD z nawiązką spełnia obietnicę podniesienia cyfrowego dźwięku do nowego poziomu jakości dźwięku i muzykalności. To na zawsze zmieniło moje standardy odtwarzanej muzyki. HDCD po prostu nie brzmi jak cyfrowy – w rzeczywistości nawet nie brzmi jak analogowa taśma-matka; brzmi bardziej jak transmisja z mikrofonu na żywo. Ta technologia jest oszałamiającym osiągnięciem w odtwarzaniu muzyki wysokiej jakości.
Czułem się jednak sfrustrowany, gdy raz odtworzyłem kilka płyt referencyjnych zakodowanych w HDCD, nie było innej muzyki do cieszenia się dźwiękiem HDCD. Pacific Microsonics musi wprowadzić profesjonalne kodery HDCD (niedostępne do połowy tego roku) w studiach masteringowych, aby ich technologia nie spadła do kilku audiofilskich wytwórni. Przyjemność HDCD powinna być dostępna dla wszystkich.
Powiedziawszy to, muszę jednak poinformować, że wiele niezwykłych właściwości dźwiękowych, które słyszałem z HDCD, było widoczne przez SFD-2 Mk.II również na dyskach niekodowanych w HDCD – ale w mniejszym stopniu. Słyszałem nowe szczegóły, przestrzeń i płynność na bardzo dobrze znanych płytach. Nie mogę uwierzyć, że jego ogromna poprawa jakości dźwięku w stosunku do swojego poprzednika była przede wszystkim wynikiem udoskonaleń obwodu analogowego i niższego jittera. Zamiast tego jestem przekonany, że zintegrowany filtr cyfrowy dekodera PMD100 HDCD jest po prostu lepszy (przypis 3) niż filtr NPC, którego prawie każdy producent używał do tej pory— Robert Harley,
Wniosek: Sonic Frontiers SFD-2 Mk.II z dekoderem / filtrem HDCD ustanawia nowy punkt odniesienia w jakości dźwięku odtwarzanego cyfrowo podczas odtwarzania płyt zakodowanych w HDCD. W trybie HDCD Mk.II jest najlepiej brzmiącym procesorem, jaki do tej pory słyszałem, przyćmiewającym nawet Marka Levinsona nr 30.5, który nie jest wyposażony w HDCD. Nawet w przypadku płyt CD, które nie były zakodowane w HDCD, dźwięk SFD-2 Mk.II posiadał wiele cech słyszanych przy pełnym kodowaniu i dekodowaniu HDCD. Piękny portret barwy, oszałamiająca prezentacja przestrzenna i zadziwiająca rozdzielczość informacji muzycznych na niskim poziomie były bez precedensu. Muszę przypisać te cechy w dużej mierze lepszemu filtrowi w układzie HDCD.
Po prostu musisz usłyszeć HDCD – w przetworniku o wystarczająco wysokiej jakości, aby wykorzystać potencjał technologii – aby uwierzyć, jak dobry dźwięk cyfrowy może brzmieć. Nigdy nie miałem ochoty mówić, że jakikolwiek konwerter pokonałby brzmienie mojego dobrze gramofonowego gramofonu, WTA i kasety AudioQuest AQ 7000nsx – bardzo dobrego, ale w żadnym wypadku nie najnowocześniejszego systemu odtwarzania LP. Dzięki nagraniom HDCD przez SFD-2 Mk.II mogę po raz pierwszy i bez wahania powiedzieć, że dźwięk CD był lepszy pod każdym względem niż LP. HDCD to przełomowe wydarzenie w wysokiej jakości reprodukcji muzyki.
SFD-2 Mk.II jest godny mojej najwyższej rekomendacji. Jego jakość dźwięku nie ma sobie równych, nowa stylistyka i funkcjonalność są pierwszorzędne, a cena 5295 USD stawia go w zasięgu audiofilów, którzy nigdy nie mogliby wydać pięciu cyfr na procesor cyfrowy. Czego więcej można chcieć? – Robert Harley
Włożyłem SFD-2 Mk.II do mojego systemu referencyjnego, napędzanego transportem Marka Levinsona nr 31. Wyjście SFD-2 Mk.II zasilało przedwzmacniacz Audio Research LS5 Mk.II, który napędzał parę monobloków tubowych Audio Research VT150. Łańcuch ten był całkowicie zbalansowany (od DAC-ów wewnątrz SFD-2 Mk.II do głośników) i całkowicie tubowy. VT150 napędzały parę głośników Genesis II.5 (patrz moja recenzja w zeszłym miesiącu), wzmocnione przez wzmacniacz serwo woofer Genesis o mocy 800 W. Interkonektami były AudioQuest Diamond x3 i Lapis, kable głośnikowe AudioQuest Dragon, a interkonekty cyfrowe obejmowały AudioQuest Diamond x3 (AES / EBU) oraz nowe cyfrowe koncentryczne łącze Parasound 89,95 USD. Gdy etapy wejściowe w procesorach cyfrowych ulegają poprawie, mam tendencję do bardziej pochylania się w kierunku AES / EBU i oddalania się od optycznego typu ST.
Biorąc pod uwagę entuzjastyczny raport RH dotyczący brzmienia Sonic Frontiers, poczułem, że powinienem go również posłuchać. Mój system składał się z głośników B&W Silver Signature napędzanych przez parę monoblokowych wzmacniaczy mocy Mark Levinson No.20.6 ; przedwzmacniaczem był najpierw Sonic Frontiers SFL-2, a następnie zdalnie sterowany Mark Levinson No.38S. Źródłem cyfrowym był transport Marka Levinsona nr 31 podłączony do procesora za pomocą kabla Madrigal AES / EBU lub kabla optycznego Mamba ST firmy ASM Labs. Dla celów odniesienia również miałem oryginalny SFD-2 i Mark Levinson nr 30.5. Wszystkie połączenia analogowe zostały zbalansowane za pomocą interkonektu AudioTruth Lapis x3 AudioQuest.
Moje pierwsze porównanie było z SFD-2. O ile znalazłem oryginalny procesor Sonic Frontiers w trybie zbalansowanym, to tak naprawdę nie było konkurencji. Procesor Mk.II zachował dobre aspekty jakości dźwięku Mk.I – dobrze nakreśloną scenę dźwiękową i mocne niskie częstotliwości – ale obniżył jakość przedniej wyższej średnicy do początkowej równowagi tonalnej oryginalnego urządzenia, co, przynajmniej dla mnie, stworzyło system -dopasowanie dość trudne. Jak mówi RH powyżej, bilans Mk.II był bardziej wyluzowany. Nie oznaczało to, że szczegóły niskiego poziomu były rozmazane lub brakowało w akcji. Zamiast sztucznie na mnie naciskać, był tam, kiedy go słuchałem – tak jak w prawdziwym życiu. Towarzyszyło temu bardziej naturalne odwzorowanie tekstur średnich tonów. Jeśli posiadasz oryginalny SFD-2, uaktualnienie do Mk.II byłoby warte zachodu,
Porównanie nowego SFD-2 z Markiem Levinsonem nr 30.5 było raczej konkursem. Z dokładnie dopasowanymi poziomami za pomocą programowalnej regulacji głośności No.38S (przypis 1), przez pewien czas trudno mi było zrozumieć dokładne różnice dźwiękowe między tymi dwoma wiodącymi zawodnikami. Jednak po kilku płytach stały się cztery spójne trendy.
Po pierwsze, podczas gdy Mk.II SFD-2 brzmiał nieco bardziej wyluzowany niż Mk.I, nadal miał nieco do przodu równowagę w wyższych środkach. Było to najbardziej widoczne na pianinie – na przykład na płycie koncertowej Roberta Silvermana Stereophile’a (STPH005-2) – gdzie instrument uzyskał mocniejszą, głośniejszą prezentację. Natomiast Levinson przedstawił fortepian nieco za płaszczyzną głośników – co samo w sobie mogłoby doprowadzić naiwnego słuchacza do wniosku, że nagranie nie grało tak głośno. Było to również widoczne w męskim głosie. Główny wokal w „New York Minute” z albumu zjazdowego Eagles, Hell Freezes Over (Geffen GEFD-24725), brzmiał bardziej solidnie i bardziej namacalnie w porównaniu do Sonic Frontiers.
Po drugie, Levinson miał ułamek więcej powietrza o wysokiej częstotliwości do swojego dźwięku. Chociaż nie jest to coś, co można by zidentyfikować w niczym innym niż porównanie A / B, sprawiło, że nagrana atmosfera brzmiała bardziej namacalnie. Na przykład kościół w Albuquerque, w którym nagrałem Koncert , był nieco bardziej rozpoznawalny na 3030 niż na Sonic Frontiers.
Po trzecie, podczas gdy dźwięk SFD-2 miał więcej korpusu średniotonowego, głośniki nr 30.5 miały większe rozszerzenie niskich częstotliwości. Kickdrum na torze Eagles był prezentowany zupełnie inaczej w dwóch procesorach: Sonic Frontiers podkreślał wagę instrumentu w średnim basie; Levinson podkreślił swój przejściowy atak – zwykłe uderzenie splotem słonecznym w splot słoneczny – i miał bardziej ostateczne rozszerzenie niskich częstotliwości. Początkowo myślałem, że może to wynikać z wysokiej impedancji wyjściowej Sonic Frontiers przy niskich częstotliwościach (patrz później), ale ponieważ 38S ma impedancję wejściową 100k omów, nie powinno to być czynnikiem.
Wreszcie – i znowu musisz pamiętać, że mówię tutaj o małych różnicach – SFD-2 miał tylko nieco więcej średnich tonów wysokich niż 3030. „Historia się powtarza”, utwór Sara K. biorące Stereophile „s test CD 3 (z grą słów, Chesky JD105), pozwoliło mi to podnieść na kobiecym wokalu. Dźwięk łagodnych wypowiedzi Sary K. za pośrednictwem SFD-2 był nieco bardziej sybilantyczny. Niezależnie od tego, czy jest to spowodowane lampami Sonic Frontiers 6DJ8 – które z mojego doświadczenia mogą wprowadzić nieco olśnienia w połowie wysokich tonów – czy faktem, że SFD-2 wykorzystuje stalową obudowę, która zawsze będzie miała szkodliwy wpływ na ostateczne brzmienie jakość dźwięku, nie mam pojęcia. Mogę się tylko zastanawiać, jak brzmiałaby już świetnie brzmiąca SFD-2 z niemagnetyczną aluminiową obudową.
Ostatecznie do odtwarzania nagrań innych niż HDCD wolałem trzykrotnie droższy Mark Levinson nr 30.5, który w moim systemie brzmiał bardziej naturalnie / neutralnie. Ale w innych systemach skinienie głowy może równie dobrze przejść do Sonic Frontiers SFD-2 Mk.II – jak w przypadku Boba Harleya. Jednak jeśli chodzi o odtwarzanie HDCD, SFD-2 wyprzedził Levinsona.
Miałem jedną trudność operacyjną podczas odsłuchiwania SFD-2 Mk.II: po wybraniu wejścia optycznego ST nie mogłem zmusić dekodera do zablokowania się na innych wejściach, takich jak AES / EBU, bez fizycznego odłączenia ST kabel. Sprawiło to, że wykonanie wszystkich moich porównań HDCD było bardziej czasochłonne (patrz następny rozdział). Niezależnie od tego, czy jest to błąd próbny, czy ogólnie typowy dla obwodu wejściowego SFD-2, nie wiem.
W przypadku pominięcia moich wcześniejszych raportów, High Definition Compatible Digital to zaawansowany proces cyfrowego kodowania i dekodowania, który zachowuje więcej informacji muzycznych, pozostając kompatybilny z ograniczeniem pamięci 16.1 bitów CD 44,1 kHz.
HDCD działa na dwóch poziomach: zapobiegając zniekształceniom występującym podczas konwencjonalnego kodowania oraz wyciskając więcej informacji do 16-bitowego kanału danych 44,1 kHz. Proces HDCD rozpoczyna się od digitalizacji analogowego sygnału wejściowego o wysokiej częstotliwości próbkowania i długiej długości słowa (prawdopodobnie co najmniej 88,2 kHz i 20-bitowej rozdzielczości). Gdy ta reprezentacja muzyki w wysokiej rozdzielczości znajdzie się w domenie cyfrowej, algorytmy pochodzące z badań psychoakustycznych Pacific Microsonics decydują, które informacje w tym sygnale są ważne muzycznie i co zostanie utracone, gdy sygnał zostanie zdziesiątkowany do 44,1 kHz i 16-bitów kwantyzacja. Jedenaście procesorów Motorola DSP56001 jest wymaganych do przeprowadzenia analizy sygnału w wysokiej rozdzielczości w czasie rzeczywistym – ogromnej mocy obliczeniowej.
Informacje pozyskane z sygnału o wysokiej rozdzielczości są kodowane i przesyłane w najmniej znaczącym bicie 16-bitowych słów audio. 16 bitów na dysku zakodowanym w HDCD zawiera zatem zaszyfrowany kod kontrolny. Podczas odtwarzania za pomocą procesora cyfrowego opartego na HDCD kod kontrolny mówi dekoderowi, jak przywrócić charakterystyki sygnału, które zostały usunięte, gdy sygnał został zredukowany do częstotliwości próbkowania 44,1 kHz i 16-bitowej długości słowa.
HDCD wykorzystuje inne techniki w celu zwiększenia zakresu dynamiki i zachowania przepustowości sygnałów przejściowych przekraczających 20 kHz – Robert Harley
SFD2 Mk.II Pomiary
Maksymalny poziom wyjściowy SFD-2 Mk.II wynosił 3,15 V z wyjść zbalansowanych, 1,57 V z wyjść niezrównoważonych – raczej niski poziom. W rzeczywistości Mk.II ma około połowy napięcia wyjściowego oryginalnego SFD-2. Jest to bez wątpienia spowodowane 6dB redukcji wzmocnienia wymaganej przez licencję HDCD podczas odtwarzania niekodowanych sygnałów (patrz „Pasek boczny dekodera PMD100 HDCD”).
Impedancja wyjściowa zmierzona w zbalansowanych gniazdach wynosiła 365 omów przy 1 kHz i więcej, zwiększając się do 1350 omów przy 20 Hz. Chociaż są to umiarkowanie wysokie wartości, impedancja wyjściowa Mk.II jest znacznie niższa niż impedancji SFD-2, która mierzyła 735 omów na większości pasma, a nawet 8k omów przy 20 Hz. W rzeczywistości oryginalny SFD-2 został ograniczony prądem podczas napędzania obciążenia o wartości 600 omów. Niższa impedancja wyjściowa Mk.II jest wynikiem większych wyjściowych kondensatorów sprzęgających – 10µF w porównaniu do 3µF. Niezbalansowana impedancja wyjściowa wynosiła 178 omów przy 1 kHz i więcej oraz 550 omów przy 20 Hz. Chociaż prawdopodobnie nie jest dobrym kandydatem do stosowania z pasywną kontrolą poziomu, niższa impedancja wyjściowa Mk.II powinna pozwolić mu lepiej pracować w przedwzmacniaczach o niskiej impedancji wejściowej (tych z impedancją wejściową 10 kΩ). W mojej recenzji SFD-2 Ostrzegałem potencjalnych nabywców, że przedwzmacniacz o wysokiej impedancji wejściowej jest wymagany, aby uzyskać najlepszą wydajność urządzenia. Nie mam żadnych obaw dotyczących SFD-2 Mk.II.
Poziomy prądu stałego były bardzo niskie, mierząc zaledwie 0,2 mV (po lewej) i 0,1 mV (po prawej) od zbalansowanych wyjść, i połowę tych wartości z gniazd single-ended. Mk.II nie miał problemu z zablokowaniem danych wejściowych 32 kHz lub 48 kHz, a urządzenie nie odwraca absolutnej polaryzacji, dopóki nie zostanie włączony przełącznik biegunowości na panelu przednim.
Ryc. 1 pokazuje odpowiedź częstotliwościową i błąd usuwania podkreślenia. Zauważ, że SFD-2 Mk.II zaczyna zsuwać się na niższej częstotliwości niż Mk.I, co powoduje 0,25 dB tłumienia przy 20 kHz. Obwód usuwania nacisku powoduje nieznaczny błąd dodatni 0,1 dB w paśmie od 1 kHz do 20 kHz, co spowoduje bardzo nieznacznie jaśniejszy dźwięk na płytach CD, które zostały nagrane z naciskiem wstępnym. (Chociaż błąd wynosi zaledwie 0,1 dB, obejmuje więcej niż cztery oktawy szerokości pasma, zwiększając jego słyszalność.)
Ryc. 1 Sonic Frontiers SFD-2 Mk.II, charakterystyka częstotliwościowa (góra) i błąd usuwania podkreślenia (dół) (przerywany prawy kanał, 0,5 dB / podział pionowy).
Separacja kanałów Mk.II (ryc. 2) była doskonała, mierząc ponad 110dB przy 1kHz – jest to około 6dB poprawa w stosunku do SFD-2. Istnieje pewien stopień pojemnościowego sprzężenia między kanałami, co powoduje wzrost przesłuchu o 6 dB / oktawę wraz ze wzrostem częstotliwości. Jest to dobra wydajność według dowolnego standardu, ale szczególnie dobra, biorąc pod uwagę, że oba analogowe stopnie wyjściowe znajdują się obok siebie na tej samej płytce drukowanej.
Ryc. 2 Sonic Frontiers SFD-2 Mk.II, przesłuch RL (przerywany LR, 10dB / podział pionowy).
Ryc. 3 jest analizą spektralną mocy wyjściowej Mk.II podczas dekodowania sinusoidy o częstotliwości 1 kHz, -90 dB. Poziom hałasu jest niski, a przetworniki cyfrowo-analogowe działają dobrze, ale w prawym kanale widać ślad szumu zasilacza 60 Hz (szczyt w kropkowanym śladzie przy 60 Hz). Co ciekawe, ślad ten – w tym szum prawego kanału – wygląda prawie identycznie jak w przypadku SFD-2. Należy jednak pamiętać, że hałas jest obniżony o 120 dB w stosunku do pełnej skali, a zatem jest niesłyszalny. Ten sam typ analizy widmowej wykonanej w szerszym paśmie (200 kHz) i przy sygnale wejściowym wszystkich zer wytworzył wykres z ryc. 4. Zwróć uwagę na szybkie tłumienie filtra tuż nad pasmem audio, któremu towarzyszą niezwykłe szczyty energii przy 31 kHz (prawy kanał) i 63 kHz (oba kanały). Ślad jest wolny od artefaktów, ale znowu widać ten smidgen szumu prawego kanału 60 Hz.
Ryc. 3 Sonic Frontiers SFD-2 Mk.II, widmo rozdrobnionego tonu 1kHz przy -90,31dBFS, z szumem i spuriae (analiza 1/3 oktawy, przerywany prawy kanał).
Ryc. 4 Sonic Frontiers SFD-2 Mk.II, spektrum cyfrowej ciszy, z szumem i spuriae (analiza 1/3 oktawy, przerywany prawy kanał).
Jak można się spodziewać po przetwornikach UltraAnalog zastosowanych w Mk.II, liniowość była znakomita (ryc. 5). Przetworniki DAC są dobre do wartości poniżej -100 dB. Zwróć też uwagę na bardzo niski poziom hałasu; wiele wykresów liniowości jest zatłoczonych przez wysoki poziom hałasu poniżej -100 dB. Jest to jeszcze bardziej niezwykłe w przypadku procesora z rurowym stopniem wyjściowym. Odtworzenie przez Mk.II niesłoniętej fali sinusoidalnej o częstotliwości 1 kHz, -90 dB (ryc. 6) było niepodobne do żadnej, jaką widziałem z procesora cyfrowego. Zamiast widzieć trzy kroki kwantyzacji na tym poziomie (0, +1, -1), wygląda na to, że ten sygnał -90dB jest odtwarzany ze znacznie wyższą rozdzielczością.
Ryc. 5 Sonic Frontiers SFD-2 Mk.II, odstępstwo od liniowości (przerywany prawy kanał, 2dB / podział pionowy).
Ryc. 6 Sonic Frontiers SFD-2 Mk.II, kształt fali nieskażonej fali sinusoidalnej 1 kHz przy -90,31 dBFS (24-bitowa długość słowa).
Sprawdziłem, czy cyfrowy generator fal Audio Precision jest ustawiony na -90dB, czy dithering został wyłączony, i zmierzyłem wyjście analogowe dokładnie jako 90dB poniżej pełnej skali. Ten sygnał został potwierdzony jako rzeczywiście -90dB na poziomie -90dB jako nieskażony sygnał cyfrowy na wejściu i -90dB poniżej pełnej skali jako sygnał analogowy na wyjściu.
Powodem tej różnicy jest to, że filtr PMD100 jest używany w SFD-2 Mk.II w trybie o nazwie „wyjustowany do lewej”, który automatycznie dostosowuje długość słowa wprowadzanego do dekodera. Cyfrowy generator sygnału Audio Precision System One domyślnie pracuje w trybie 24-bitowym, chyba że zaprogramowano inaczej, co nie było czynnikiem w naszych poprzednich pomiarach procesorów wykorzystujących inne układy filtrów. Przeprogramowanie Audio Precision w celu wyprowadzenia 16-bitowych słów bez podszewki dało wynik pokazany na ryc. 7. Poziomy dyskretne można łatwo zobaczyć, poprawnie odtworzone w postaci schodkowej fali.
Ryc. 7 Sonic Frontiers SFD-2 Mk.II, kształt fali nieskażonej fali sinusoidalnej 1 kHz przy -90,31 dBFS (długość słowa 16-bitowego).
Ścisłe grupowanie śladów na wykresie modulacji szumów Mk.II (nie pokazano) wskazuje, że podłoga szumów Mk.II nie zmienia amplitudy ani równowagi widmowej przy zmianie poziomu wejściowego. Widmo intermodulacyjne Mk.II (ryc. 8) ujawnia bardzo niewiele produktów IM, przy czym składnik różnicowy 1 kHz jest poniżej -90 dB. Widmo IMD mierzone na wyjściach single-ended wykazało nieco wyższy poziom komponentu różnicowego 1kHz. Oryginalny SFD-2 miał znacznie wyższy IMD od wyjść single-ended; Mk.II miał tylko nieznacznie wyższe zniekształcenie.
Ryc. 8 Sonic Frontiers SFD-2 Mk.II, widmo intermodulacji HF, DC-22kHz, 19 + 20kHz przy 0dBFS (liniowa skala częstotliwości, 20dB / pionowy podział).
Patrząc dalej na jitter zegara SFD-2 Mk.II, zmierzyłem poziom RMS (w paśmie 400–22 kHz) wynoszący zaledwie 36 pikosekund – ekstremalnie niski poziom jittera. W rzeczywistości poziom fluktuacji RMS w Mk.II jest prawie o rząd wielkości lepszy niż w SFD-2. Pomiaru dokonano za pomocą transportu PS Audio Lambda jako źródła i pełnego sygnału wejściowego 1 kHz. Drgania są bardziej łagodnym przypadkowym drganiami, na co wskazuje względnie gładki ślad (nie pokazano). Jitter z silnymi komponentami okresowymi wytwarza kolce w śladzie, które są znacznie bardziej denerwujące dźwiękowo. Jest jednak ślad okresowego jittera przy 2 kHz.
Przy sygnale testowym złożonym ze wszystkich zer widmo fluktuacji było idealnie czyste (nie pokazano), a wartość RMS nieznacznie spadła. Gdy Mk.II był napędzany falą sinusoidalną 1kHz, -90dB, poziom jittera RMS wzrósł (zgodnie z oczekiwaniami) do 125ps, a widmo (ryc. 9) wykazało pewien jitter skorelowany z sygnałem, postrzegany jako skoki przy 1kHz i 2kHz . Ogólnie, fluktuacja SFD-2 była wzorowa.
Ryc. 9 Sonic Frontiers SFD-2 Mk.II, widmo jittera zegarowo-słownego, DC-20kHz, podczas przetwarzania fali sinusoidalnej 1kHz przy -90dBFS (liniowa skala częstotliwości, 10dB / podział pionowy, 0dB = 1ns).
Te pomiary jittera wykonano na wyjściu 8x oversamplingu słowa-zegara dekodera HDD dekodera PMD100 na samym chipie dekodera (piny UltraAnalog DAC są niedostępne z góry płyty). Podobnie zmierzyłem jitter oryginalnego SFD-2 słowa i zegara na 8-sekundowym słowie zegara z nadpróbkowaniem na chipie filtra NPC. Ta prawie dziesięciokrotna redukcja mierzonego jittera w Mk.II może być w dużej mierze spowodowana PMD100. Chociaż Mk.II ma niższy układ jittera i specjalnie dobrany odbiornik wejściowy UltraAnalog AES21, czynnikiem ograniczającym wydajność jittera SFD-2 mógł być układ filtra NPC, który wysyła 8-krotny zegar nadpróbkowania, który kontroluje przetwornik DAC. W takim przypadku możemy być skłonni do hurtowej redukcji wahań zegara w wielu procesorach – pod warunkiem, że projektanci zrobią wszystko inne.
Dane techniczne
Opis: Konwerter cyfrowo / analogowy z lampowym stopniem wyjściowym. Filtrowanie: 8-krotny oversampling, HDCD. Konwersja: różnicowe 20-bitowe przetworniki DAC UltraAnalog. Stopień wyjściowy: w pełni zbalansowana lampa próżniowa. Uzupełnienie lampy: dwie podwójne triody Sovtek 6922 (6DJ8). Wejścia cyfrowe: koncentryczne na gnieździe RCA, AES / EBU na gnieździe XLR i optyczne typu ST. Wyjścia cyfrowe: jedno S / PDIF na gnieździe RCA. Wyjścia analogowe: jedna para single-ended na gniazdach RCA, jedna para symetryczna na gniazdach XLR. Pasmo przenoszenia: 5 Hz-20 kHz ± 0,5 dB. Stosunek S / N:> 110dB (ważony „A”). Separacja kanałów:> 105dB przy 1kHz,> 85dB przy 10kHz. THD: ± 0,05%. Napięcie wyjściowe: 3,5 V single-ended, 7 V symetryczne.
Wymiary: 19 „W na 4” H na 13 „D. Waga: 26,5 funta netto.
Cena: 4695 USD (1993); 5295 USD (1995); niedostępne (2005). Przybliżona liczba sprzedawców: 40. Gwarancja: 5 lat na części i robociznę, 1 rok na rury.
Producent: Sonic Frontiers, Inc. (1993–1995), Oakville, Ontario, Kanada;
Wnioski i przypisy
Pod względem technicznym SFD-2 Mk.II przewyższa swojego poprzednika. Pomiary nowego modelu sugerują, że Mk.II oferuje nie tylko lepszą jakość dźwięku, ale także lepszą wydajność techniczną— Robert Harley
Podsumowując, SFD-2 jest tam z najlepszymi procesorami cyfrowymi. Biorąc pod uwagę moje druthery (i nieograniczony dochód do dyspozycji), wybrałbym 15.950 $ Mark Levinson No.30.5 na oprogramowanie nie zakodowane w HDCD, gdzie wciąż ma przewagę nad kanadyjskim procesorem. Pamiętając o tym, że Madrigal dostarcza teraz zestaw aktualizacyjny HDCD – układ PMD100 zamontowany na małej płycie głównej i zastępczą pamięć EPROM – dla nr 30.5, która powinna być jedną doskonale brzmiącą jednostką (przypis 2). Ale dla tych, którzy żyją w prawdziwym świecie, Sonic Frontiers SFD-2 Mk.II zapewni ci prawie całą drogę za dużo mniej pieniędzy— John Atkinson
Do porównania były dostępne oryginalne SFD-2, Mark Levinson nr 30.5 i Theta DS Pro Generation V (ostatni testowany w lutym 95, tom 18 nr 2, str. 127). 30.5 służył jako absolutny punkt odniesienia, a Gen.V jako konkurent w przedziale cenowym SFD-2 Mk.II. Moje wrażenia zostały zrobione na podstawie zrównoważonych wyników Mk.II (przypis 1). – Robert Harley
Przypis 1: Oryginalny SFD-2 brzmiał znacznie lepiej ze zbalansowanych wyjść. W rzeczywistości urządzenie brzmiało po prostu niezbalansowane. Ten problem został rozwiązany w Mk.II: wyjście single-ended brzmiało prawie tak dobrze, jak wyjścia zbalansowane. – Robert Harley
Przypis 1: SFD-2 otrzymał nagrodę Stereophile „Digital Source of 1994” – Robert Harley